Ładuję akumulator i mam przemyślenia

·

Dziś postanowiłam że pozbędę się jednej z wymówek. W sensie jak chce mi się jechać na moto to mogę jechać ale jak ktoś mi truje „no jedź” to wtedy mi się nie chce.

No i żeby jednak bardziej się chciało – bo czasem chcesz ale skoro akumulator leży to co zrobisz? Zabrałam się więc za ładowanie akumulatora.

Zaczęłam od demontażu kanapy. No i generalnie spoko, ciągnę tu coś odskakuje ale dalej ni chu… dzwonię więc do taty i pytam jak to demontował (Janusz był u niego i całą zimę tatko dbał o akumulator ❤️). Dobrze że zadzwoniłam bo w szale ciągnięcia za kanapę nie zauważyłam miejsca na wsadzenie kluczyka. Także ten … gdyby mi się udało to chamsko wyrwać to musiałabym kanapę chyba ma trytytki zamocować.

Kanapa leży, teraz plastik – tu poszło szybko. Potem trzeba było się dostać do akumulatora. Spoko w sumie wyszło. Obyło się bez wyjmowania całości, aku naładowane, można jechać. Jutro ma padać. Także fajnie, że wymówka już nie jest wymówką ale jak tak dalej pójdzie to trzeba będzie znowu go ładować. Tym razem pójdzie zdecydowanie szybciej 😉

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *