Siedzę na podłodze. Pruję wełniany sweter. Kolejny raz. Mimo tego w głowie mam już pomysły jak wykorzystać tę włóczkę.
Dodatkowo muszę rozpleść ją bo potrzebuję jednej nici, nie trzech. Proces rozplatania trochę trwa. Włóczka się plącze i nie mogę wszystkiego rozpleść na raz. Wtedy pojawiają się te myśli.
Cierpliwość. Ile razy słyszałam:
- Nie jesteś cierpliwa.
- Masz słomiany zapał.
Przyjęło się, że szlachetnie jest coś robić długo i żmudnie. Jeśli odpuszczasz – jesteś leń.
I tak rozplatam tę włóczkę i myślę, że porzucenie czegoś złe nie jest. Bo co stoi za tym porzuceniem? Brak natychmiastowego efektu?
Być może, ale z drugiej strony może to coś nie było warte tego by poświęcać nasz cenny czas?
Jeśli efekt byłby natychmiastowy to można to przeboleć, ale gdy trzeba zmarnować tego czasu wiele to może gra nie jest warta świeczki?
Więc może gdy zaczynamy coś robić i schodzi nam za długo to odpuszczenie nie jest wadą a zaletą bo nie marnujemy więcej czasu?
Czasu nie mamy zbyt wiele więc cierpliwość jest raczej sposobem na stratę czasu niż cnotą.

PS włóczkę rozplątywałam ze dwie godziny. Warto było. Czy to znaczy że ci co zarzucali mi brak cierpliwości się mylili?
Dodaj komentarz