Samotna wyprawa na Podlasie

·

,

Samotne urlopy. Dla jednych coś niebywałego, dla innych norma. A dla mnie? Wyprawa na Podlasie była początkiem nowego rodzaju przygód.

-Jedziesz ze mną na Podlasie? – rzuciłam znad kieliszka wina do M.

-Nie.

-To jadę sama.

I to był koniec rozmowy. On nie jedzie, ja jadę. Wzięłam urlop, zapakowałam Fabię i pojechałam. Ponad 500km samotnej jazdy. Tylko ona i ja – świeżak za kierownicą. No, może nie świeżak jeśli chodzi o staż, ale o umiejętności za kierownicą? Jak najbardziej. Kierunek – Tykocin.

Po jakichś ośmiu godzinach jazdy i postoju w paskudnym Burger Kingu dojechałam. To był listopad, więc było już ciemno. Zameldowałam się w pokoju i usiadłam na łóżku. Co teraz? Magda, możesz robić co chcesz, jesteś w obcym miasteczku, w województwie w którym czujesz się jak za granicą. Te niskie domki to coś czego nie uświadczysz na Dolnym Śląsku. Idę na dół. To pensjonat w którym jest też restauracja. Kojarzycie serię 'U Pana Boga za piecem’? Tykocin i ten pensjonat 'grały’ w tym filmie.

Jestem na wakacjach. Biorę piwo i makaron. Piwo lokalne, a przynajmniej tak jest napisane na etykiecie. Robią je na miejscu, w tym obiekcie. Obserwuję innych gości. Czuję się trochę dziwnie. Z jednej strony jest mi dziwnie, z drugiej czuję wolność. Chyba odnalazłam moje małe miejsce na ziemi.

Miasteczko jest urocze. Ogromy plac wokół którego biegnie droga wyłożona kostką, niskie budyneczki w podlaskim stylu. Obok most i wielki (jak na budyneczki w sąsiedztwie) kościół. Niedaleko dawny plac targowy na którym obecnie stoją budy z kebsami i żubr. Sztuczny.

Każdy dzień był inny. Rano jechałam samochodem w jakieś miejsce wybrane dzień wcześniej. Raz były to rozlewiska pobliskiej Narwii, innym razem muzeum w Choroszczy. Nie musiałam się też nigdzie ruszać. W Tykocinie można obejrzeć synagogę. Obiady jadałam w Tykocinie, pijąc lokalne piwo z Białegostoku i słuchając poezji śpiewanej. To była moja ulubiona knajpka. Pusto, smacznie, muzyczka którą pod koniec znałam na pamięć. Potem piwko ze sklepu, coś na śniadanie i wieczorny spacer po mieście. Była 18 a 'na rynku’ praktycznie nikogo. Największe stężenie ludzi zobaczyłam dopiero w niedzielę w okolicach kościoła. Tykocin to miast spokojne, nie ma tam pośpiechu, są zwykłe załatwiane sprawy.

Ten wyjazd dał mi wiele. Odwagę i pewność siebie. Odwagę by ponownie spróbować. Pewność siebie, że dam sobie radę. Że dojadę sama taki kawał samochodem, że nie umrę z głodu, że odezwę się do innych ludzi i po prostu coś zobaczę. To dało mi kopa i odwagę by pojechać raz jeszcze. Pojechałam. Ponownie na Podlasie, ponownie do Tykocina. Potem zabrałam tam M.

Teraz szukam swojego Tykocina gdzieś bliżej. Myślałam, że Bolesławiec będzie moim małym Tykocinem, ale niestety. Szukam dalej.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *