Kiedy miasto postawiło tę tężnię cieszyła się ona dużym zainteresowaniem. Wielu mieszkańców Bolesławca przychodziło tam wdychać zdrowe powietrze. Informacja, że tężnia spłynęła krwią rozniosła się jak błyskawica. Policjanci, którzy przyjechali przeprowadzać czynności musieli przedzierać się przez spory tłum. Wokół tężni unosił się zapach żelaza. Ktoś z tłumu się modlił. W okolicy nie śpiewał żaden ptak.
Jak tylko policja skończyła swoje prace, tężnię wyłączono. Rano krew pojawiła się ponownie. Wielu ludzi uznało to za cud. Część przychodziła śpiewać pieśni, modlić się. Długo nie trzeba było czekać na kolejny cud.
Tak się jakoś złożyło że kropla krwi z tężni dotknęła niewidomą dziewczynę. Następnego dnia odzyskała ona wzrok. Od tego momentu była pod tężnią codziennie. Mimo że miasto odgrodziło teren, codziennie ktoś próbował dotknąć cudownej tężni. Dziewczyna stała się kimś w rodzaju kapłanki. Zaczęła wygłaszać charyzmatyczne kazania, które trafiały do wielu.
Trzydzieści trzy dni później tężnia zaczęła wysychać. Krwi było coraz mniej, odgłosy modlitw cichły coraz bardziej a śpiew ptaków ponownie zaczynał być słyszalny.
Po tygodniu tężnia przestała broczyć krwią. W nocy pojawiła się dziewczyna. Nadal widziała. Przyszła pożegnać się z tym miejscem. To tężnia dała jej wzrok, uzdrowiła też kilkoro innych ludzi. Dziewczyna była wdzięczna i jednocześnie czuła że tężnia się poświęciła.
Dziewczyna wyciągnęła rękę do gałązek tarniny. Gałązki wystrzeliły ku niej. Złapały ją jakby setka chudych palców chciała ją pochwycić. Gałązki zaczęły wrastać w ciało dziewczyny. Zaczęły ją przyciągać bliżej i bliżej. Dziewczyna nie krzyczała. Chwilę później stała się jednością z tężnią. Rano pojawiła się krew, a ptaki zamilkły.
Dodaj komentarz