Pochodzę z górskich terenów. Oczywiście widziałam mgły, choć te górskie są inne.
Gdy przyjechałam do Wrocławia miałam okazję zobaczyć mgły żywcem wyjęte z Sherlocka Holmes’a lub Raymonda Chandlera. Nie pamiętam co prawda czy u Chandlera mgły bywały, ale takie mam z nim skojarzenia.

– Holmes, Chandler i mgła Kinga.
We mgle jesteś niejako sam ze sobą. Mgła otula twoje ciało i umysł. Wszystko jest jak we śnie. Trochę nierealne.
We mgle budzą się demony. Musisz być czujna by jakaś upiorna, gnijąca ręka nie chwyciła cię za gardło.
Taka jest wieczorna mgła. A poranna? Nadal złowieszcza, ale nie tak drapieżna. Zło się czai ale jest jakby zaspane. Gnijąca ręka nie wystrzeli ku tobie, raczej podpełznie.
Może trele ptaków ją usypiają? Odstraszają jak amulet przeciw złemu oku?

Z drugiej strony poranna mgła jest baśniowa. Nie ma w niej Sherlocka, nikt nikogo nie morduje. Przypomina trochę Narnię ale bez złych charakterów.
Zaczął się ten czas w roku, że mgły (i smog, niestety razem z nimi) będą mi towarzyszyć częściej i już się cieszę bo dobra mgła to niesamowite zdjęcia i historie.
Dodaj komentarz